piątek, 14 grudnia 2012

Rozdział II Oj te hot-dogi



Kiedy wszystkie walizki stały już spakowane w przedpokoju Perla ciągle protestowała, że nie pojedzie.  Wszyscy czekali jeszcze na mamę.
-Ylva, słoneczko. Znalazłam twój akt urodzenia! Jest tu napisane Ylva Eriksson – powiedziała mama – teraz wiemy przynajmniej o kogo pytać.
-Zaraz, zaraz… Eriksson?! – wykrzyknęła ze zdziwieniem Ylva – przecież Eriksson to był wiking, który jak pierwszy odwiedził Amerykę!
-Może jesteś z nim spokrewniona? –zaśmiała się Perla – jesteś przecież brzydka jak wiking, ale czasem umiesz mi przywalić!
-A chcesz w nos?!
-Nie, dzięki.
Droga była ciężka. Padał śnieg i ulica była strasznie śliska. Perla oczywiście zadzwoniła ze skargą do dziadka, babci i paru przyjaciółek, ale nikt jej akurat nie chciał pomóc. Babcia z dziadkiem wyjechali gdzieś na święta, a koleżanki nie chcą sobie zawracać głowy głupimi sprawami. Ylva nie wiedziała jak Perla może przyjaźnić się z tak głupimi i wrednymi dziewczynami jak.. jak… ona sama. Ylva zaśmiała się, wszyscy w samochodzie popatrzyli się na nią. Mieli racje, dostała wybuchu śmiechu z zupełnie nieznanego im powodu. „Tak…   -pomyślała - to na pewno było dziwne.” I znowu zaczęła się śmiać co wszystkim wydało się dużo bardziej dziwniejsze.
-Kto chce zrobić sobie przerwę na hot-doga? – zapytał tato.
W samochodzie zrobiło się głośno, ponieważ każdy miał ochotę na pysznego hot-doga z ketchupem i musztardą.
Auto zatrzymało się przy knajpie z napisem „fast food u Emmy”. Ylvie bardzo spodobało się imię Emma. Jakby tak miała na imię tak np. Emma? Ale jednak się jej to nie spodobało.
-Poproszę pięć hot-dogów z ketchupem i musztardom oraz cztery cole – powiedziała mama.
- I jeszcze mała kawę cappuccino – dodał tata.
Jechali już dalej wcinając pyszne hot-dogi i popijając je zimną colą.
-Dojeżdżamy do Norwegii! – krzykną tato – No, ale jeszcze do TEGO HOTELU CO MAMA WYBRAŁA musimy jeszcze pół kraju.
-To nic- powiedziała Ylva. – Zatrzymajmy się jeszcze na jednego hot-doga! Tym razem nie chcę coli, wolę fantę.
-Ja też! Pyszna jest czerwona fanta… truskawkowa…- rozmarzyła się Mela
Weszli do jakiejś knajpy z fast food . Ylva podeszła do lady -Poproszę pięć hot-dogów z ketchupem, cztery fanty i jedną mała kawę espresso.
-Dobrze… O! Przypominasz mi bardzo moją przyjaciółkę Alvę  Eriksson. Pewnie jej nie znasz. Popłynęła ze swoim mężem statkiem, już dawno, trzynaście lat temu.
-Przepraszam, ale ja mam na nazwisko Eriksson i mam trzynaście lat. Jestem adoptowana. Wie pani czy to może moi rodzice?
- Ale oni nie mieli dziecka… Zaraz, co? Trzynaście lat temu?
-Tak, trzynaście. To wie pani czy to moi rodzice?
-Proszę stąd wyjść! Natychmiast! – zezłościła się na dobre. Tylko dlaczego?
-Ale… Nie wydała nam pani reszty!
- Proszę stąd wyjść! TERAZ!!! Bo inaczej zawołam ochronę!
Nikt, ani mama, ani tata, Perla, Mela czy Ylva nie wiedzieli o co jej chodziło, ale musieli ruszać już w dalszą trasę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz